Był to wczesny poranek.
Srebrna mgła lśniła i drżała wokół drzewa lipowego.
Powietrze przepełnione było czułością.
Pamiętam… że wspiąłem się na pień drzewa i poczułem, że natychmiast pogrążyłem się w jego bytności.
Nie nazywałem tego tak; w tym stanie umysłu nie było słowa.
Nie było nawet odczucia.
Nie potrzebowałem słów.
Ono i ja byliśmy jednością.
To uczucie, to błogosławieństwo po prostu tam było.
Berenson