Kiedy nasz wewnętrzny świat zaczyna się rozszerzać na wiedzenie, wydawałoby się, że wszystko będzie dużo bardziej klarowne. Okazuje się jednak, że wiemy o sobie tak mało, bo skupiamy się tylko na rzeczywistości widzialnej, jak najbardziej przyziemnej. Każda sytuacja i każde działanie jest składową tak wielu czynników i kiedy zaczynamy je widzieć, to jest dla umysłu nie do pojęcia.
To jak rozchodząca się wiedza na miliony ścieżek, a każda z nich rozgałęzia się na kolejne.
Pozostałości rodów, cele duszy, pozostałości z wcieleń, połączenia, które przenikają przez alternatywne rzeczywistości, byty z innego kręgu stworzenia, które z nami działają.
Nic dziwnego, że oświecenie zadziewa się przez lata. Wielkość tego, co nie jest widzialne, jest naprawdę zadziwiająca i nie do pojęcia dla liniowego umysłu, bo czysta świadomość jest wielowymiarowa.
Dzięki rozszerzeniu powraca do nas wdzięczność za fizyczność, za stałość w strukturze i jej utrzymywanie wszystkiego w ryzach.
Widzimy cud tego, że tak łatwo możemy doświadczać w tej rzeczywistości, używając narzędzi zmysłów.
Wracamy do wdzięczności za proste doświadczenie w tu i teraz, bez konieczności wnikania we wszechświaty wyjaśnień.
Smak, zapach, dotyk, słuch, wzrok.
Po prostu TU i TERAZ. Magiczna chwila, gdzie wszystkie punkty rzeczywistości łączą się w jedność.
Wow. Jakie to piękne… doświadczać.