CZYM JEST OŚWIECENIE?

CZYM JEST OŚWIECENIE?


Ludzki umysł tworzy tak wiele odpowiedzi na to pytanie.

Oświecenie to musi być coś wielkiego, coś, co sprawia, że ludzie są święci, coś, co jest widzialne, coś niewyobrażalnego!

Tylko że te wszystkie odpowiedzi stworzył umysł.

Wszystkie zawiłości stworzyło Ego i Umysł, aby sprawiać wrażenie, że wszystko jest skomplikowane, trudne i nieosiągalne.

Jednak im bliżej jesteś swojej prawdziwej esencji – wiesz, nawet nie widzisz, bo wiesz w głębi swojej istoty, że wszystko jest tak naprawdę bardzo proste. To jest oświecenie.

Kiedy pozwalasz sobie na to połączenie, kiedy przestajesz budować kolejne zawiłe ścieżki do samego siebie, do swojego bogactwa, do swoich talentów, do swojej duszy, po prostu pozwalasz na to, co jest i na to, kim jesteś, wtedy nie ma oddzielenia. Jesteś oświecony.

Przestajesz tworzyć iluzje na swój temat, ale przede wszystkim przestajesz tworzyć trudności w swoim życiu, bo wiesz, jak bez gry ego, jak bez gry w dualność – wszystko jest proste. GRA SIĘ dla Ciebie SKOŃCZYŁA.

A nawet jeśli stworzysz sytuację, w której będzie trzeba to udowodnić, że tak naprawdę wszystko jest proste, wiesz, że to TY to zrobiłeś. Nikt na zewnątrz. TO JEST OŚWIECENIE.

GRA W TRUDNOŚCI

Wszystko, co dzieje się w Twoim życiu, jest Twoje, bo pozwoliłeś sobie na to. Proste. Nigdy nikt nie wyszedł poza tę prawdę.

Gra w dualizm, w to, że jesteś w potrzasku, w to, że nie masz wyjścia, że mnożą się przed Tobą trudności, buduje Twoje Ego, Twoją tożsamość, więc i Twoje historie.

Kiedy wpadasz w tarapaty, jesteś ważny, bo masz ważny, wielki problem.

Twoje ego winszuje tej grze, bo chce w niej pozostać. Chce, żebyś wierzył w grę. Chce uwydatnić Twoje lęki, chce zagrać z Tobą w straszenie, bo wtedy Ty będziesz uciekać, będziesz odgrywał swoją rolę bardziej zaangażowany. Więc pozostaniesz w grze.

Twoja postać będzie cierpieć niewyobrażalne katusze – wspaniale! Twoje Ja staje się wtedy większe, bo tak wiele musiało przejść! Jesteś naznaczony piętnem i można Ci współczuć, można opowiadać Twoją historię przy ogniskach, wśród ludzi, jako przestroga. Stajesz się bohaterem!

Zastanów się jeszcze raz za każdym razem, kiedy będziesz „takim” bohaterem, czy nie czas najwyższy już wyjść z tej gry?

Wyjście z gry oznacza, że wiesz, że to Ty tworzysz swoją rzeczywistość, nikt poza Tobą.

Wszystko to, co się dzieje w Twojej rzeczywistości, jest odwzorowaniem Twojej wiary w prawdziwość lub nieprawdziwość dualizmu.

W prawdziwość gry światła i ciemności. Dobra i zła. Kata i ofiary.

A oświecony umysł widzi, że nie ma ciemności i nigdy nie było.

To była tylko gra, którą chcieliśmy zagrać. Nie ma komu wybaczać, to była tylko gra.

Nie ma komu współczuć, to jest tylko jego gra.

A każdy, kto chce, gra tak zapalczywie, jak zechce.

A jak już nie chce grać, to staje się oświecony, wychodzi z gry, wychodzi ze swojej roli gracza i po prostu jest tym, kim jest, a to jest bardzo proste.

PUSTYNNA PRZYGODA WYJŚCIA Z GRY

Pamiętam, jak jechałam przez pustynię w Egipcie, daleko od domu.

Po 600 km podróży przez pustynię z Beduinami mijaliśmy OSTATNIĄ GRANICĘ, aby dostać się do Luxoru.

Tam, gdzie są mężczyźni z bronią, łatwo o grę, umysł może się przestraszyć.

I my prawie utknęliśmy na tej granicy, zamknięci w dwóch dużych samochodach.

Nasza mała grupa duchowych nauczycieli i Beduini – mieszkający na piasku ludzie drogi, dla których granice nie są prawdziwe, którzy nie mają przynależności. A jednak staliśmy tam z nimi na wewnętrznej granicy, którą stworzył ktoś po to, żeby zagrać z Beduinami w grę.

Wyobraźcie to sobie: bracia Beduini, rośli mężczyźni, którzy nie boją się pustynnych stepów, dzikie białe lisy traktują jak swoje pupile, rozpalający ogień w dwie minuty, mężczyźni, którzy potrafią przetrwać na największym pustkowiu, a jednak w tej grze w granice przestraszyli się.

Staliśmy więc zamknięci w samochodach przez dziesięć minut, zamknięci w grze w granice, a strach Beduinów zaczął budować potężną dualność.

Bo tam, gdzie ktoś ucieka, ktoś inny znajdzie się, żeby go gonić.

Choć wszystkie dokumenty były wcześniej załatwione, wszyscy mieliśmy paszporty, wszystkie zgłoszenia były załatwione formalnie, strach robił swoje i żołnierze stojący na granicy z bronią, nie pozwalali nam odjechać.

Mój kierowca był oblany potem, mężczyzna, który z nim rozmawiał, upajał się jego strachem i jeszcze bardziej eksponował swoje możliwości zbrojne. I kiedy sytuacja zaczęła budować poważniejsze konsekwencje, wyszłam z samochodu, żeby zmienić grę.

Bo ja już wiem, że to wszystko jest bardzo proste.

Bo wyszłam z gry, więc widzę ją wszędzie, niczym kody matrixa, które spadają w dół, tworząc obrazy, dla tych, którzy widzą. I tam też to zobaczyłam, i to było proste.

Wyszłam więc z samochodu, żeby wprowadzić inną energię, zbalansować to, co stworzyliśmy dla siebie w tej właśnie chwili. Lecz przede wszystkim, żeby pokazać, że JA JUŻ NIE GRAM.

Z szelmowskim uśmiechem stanęłam przy samochodzie, choć mój kierowca oczywiście błagał, żebym została w środku.

Zobaczyłam przed sobą około dziesięciu zbrojnych mężczyzn, niektórzy z nich to byli jeszcze chłopcy, a każdy był bardzo poważny, trzymając broń w rękach, przygotowaną do niespodziewanego ataku. To była ich rola życia na ten moment. Na pewno byli z niej dumni.

Powoli podeszłam do naszego drugiego samochodu, uspokoić szefa wyprawy.

Kiedy przestraszony otworzył okno, powiedziałam radośnie, że może skoczę tu gdzieś do łazienki – tylko to przyszło mi do głowy.

Nasza duchowa łączniczka z Beduinami aż się zapowietrzyła, biorąc zbyt głęboki oddech, bo też grała w grę.

Oboje mocno zestresowani powiedzieli mi, podnosząc głos, że tu nie ma łazienek dla kobiet, a dookoła jest 30 zbrojnych niebezpiecznych mężczyzn i żebym wracała do samochodu, bo konsekwencje mogą być bardzo nieprzewidywalne!

Więc uśmiechnęłam się do nich i powiedziałam, żeby pozostali spokojni, bo ja doskonale wiem, co tu robię i odeszłam.

Wróciłam powoli beztroskim krokiem do pierwszego samochodu, ułożyłam ręce na dachu i położyłam na nich głowę, uśmiechając się do najbardziej agresywnego żołnierza, który grał rolę dowódcy.

Z radością obserwowałam wszystkich i wszystko, co było wokół, zupełnie nie przejmując się GRĄ.

Minęły może dwie minuty, kiedy dowódca powiedział po angielsku, żebym wsiadła z powrotem do samochodu. I jeszcze, że gdyby nie miał żony, to ja byłabym jego żoną.

Grzecznie wsiadłam do auta i mężczyzna krzyknął naszemu kierowcy, że możemy jechać dalej. Jesteśmy wolni.

TO BYŁ KONIEC GRY i koniec tej historii.

Bo kiedy oprawca widzi, że nie ma z kim grać, traci zainteresowanie. Na pewno na świecie znajdzie się ktoś, kto lepiej odegra dla niego tę grę i będzie mógł sobie porządnie pograć. Dlatego kiedy nie grasz, gra się kończy.

Więc TO BYŁ KONIEC GRY i koniec tej historii.

Choć na zakończenie, pięć minut później Beduini zatrzymali się dla mnie na poboczu, żebym mogła skorzystać z toalety. I choć nie było tam nic oprócz pustynnych stepów i krzaków, a mi wcale nie chciało się sikać, poszłam tam i wysikałam się, śmiejąc się w duchu z tej kreacji i dziękując sobie za całe to oświecenie.

Prosta siostra ukochanych Beduinów,
Anna Budzowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót do góry